Archiwum 16 listopada 2002


lis 16 2002 Na rozdrozu pustych chwil.......
Komentarze: 2

Wiecie jakie to jest okropne uczucie,kiedy jestescie obok osoby, na ktorej wam zalezy,a nie mozecie nic zrobic,zeby uslyszec jakies mile slowa...Slowa,dzieki ktorym poczulibyscie sie lepiej...Nie powiem mu,ze go kocham,to nic nie zmieni,ale nie chce zeby bylo tak,jak jest...A jest po prostu dziwnie...Niby koledzy,niby sie znamy,ale widze,ze on na mnie dziwnie patrzy...Mam wrazenie,ze rozmawia ze mna z litosci,a ja jej nienawidze.Wiem,ze  to zamkniety rozdzial w jego zyciu...Moja ksiazka jeszcze nie ma zakonczenia.To miala byc bajka,wiec gdzie jest to szczescie? Gdzie jest ksiaze?Czekam...Jestem cierpliwa,tylko na jak dlugo. Minal dopiero(a moze az?) miesiac,kiedy uslyszalam slowa  " To juz koniec,rozchodzimy sie,bo poznalem inna",ja nadal  o nim mysle. Nie naleze do osob,ktore planuja zemste,bo postawilam sie w jego polozeniu.Przeciez wiadomo,ze nie bylabym z nim z litosci,nawet gdyby zwiazek z tym drugim nie wypalil.Myslalam,ze z kazdym dniem,minuta,bedzie coraz lepiej. Czas mija,a my razem z nim...Nasze rany goja sie...Ale nie widze tego w praktyce. Im dluzej od naszego zerwania,tym bardziej mi go brakuje...On jest teraz sam,nie spotyka sie z nikim.Z jednej strony ciesze sie,bo nie wyobrazam sobie dowiedziec sie,ze jest jakas inna...Ze to ja caluje,jej mowi,ze ja kocha,ja uwielbia,dotyka jej wlosow,szyi...Ale z drugiej strony kocham go i chce,zeby byl szczesliwy...Nie potrafie zyc ze swiadomoscia,ze jestem sama...Bez niego. Wlasciwie poznalismy sie spontanicznie,wszystko co sie dzialo od momentu poznania,bylo spontaniczne.Tylko nie zerwanie...Wiedzialam,ze cos jest nie tak,czulam,ze zaczyna nas dzielic jakis mur,ktorego nie potrafilam przerwac...Czulam sie bezradna,a teraz czuje sie jak samotna sarenka na rozdrozu pustych chwil....

*nierozumiana* : :